Fotografia, czyli podróż na rubieże sztuki
Nie ulega wątpliwości, że fotografia przebyła długą i wyboistą drogę. Od 1827 roku, kiedy to Joseph Nicéphore Niépce wykonał ,,Widok z okna w Le Gras”, zdjęcia zdążyły wyzwolić się z klatki pełnej oparów rtęci, a nawet nabrać kolorów, znikając za szybą aparatów cyfrowych. Fotografia zmieniła świat. Nie funkcjonowałby bez niej National Geographic, a Hitler byłby znany (a może właśnie zapomniany?) jako sfrustrowany malarz martwej natury. Ciężko bez niej wyobrazić sobie internet, czy powrót reklamy i branży ślubnej do masowo reprodukowanych rysunków. Wszyscy ,,cykają foty”, ,,strzelają fotki”, ,,machają foteczki”. W życiu pewna jest tylko śmierć oraz to, że ktoś zrobi nam zdjęcie (chociażby pośmiertne). Jak pisze Witold Kawecki w ,,Od kultury wizualnej do teologii wizualnej”, powtarzając za Gottfriedem Böhmem: ,, Żyjemy zatem współcześnie w świecie zdominowanym przez komunikację wizualną i kulturę wizualną, nazywaną też ikonologią, przy czym, obraz należy rozumieć co najmniej dwojako: zarówno jako obraz mentalny (ulokowany w ludzkiej pamięci), jak i obraz medialny (fotograficzny, telewizyjny, internetowy, reklamowy itp.)”. Od prostych skojarzeń, między zdjęciem, a obrazem, był już tylko krok do tego, by fotografia podbiła serca artystów. Albo przebiła, jak uważają niektórzy…
Fotografio! Vox populi, vox Dei
Czy fotografia jest sztuką? ,, To potwornie wymyślne pytanie i być może nadejdzie czas, kiedy znajdę równie potwornie wymyślną odpowiedź.”, odpowiedział autor ,,Fotografii i Sztuki”, David Campany. Przed podobnym problemem stanęli w 1859 roku kuratorzy legendarnego Salonu Paryskiego, pozwalając, by obok cenionych obrazów zawisły fotografie. Prawdą jest, że fotografia po raz pierwszy przekroczyła próg galerii w 1855 roku, podczas Expoisition Universelle (ach, gdzie podziały się czasy, kiedy przywódcy mocarstw prześcigali się w organizowaniu wystaw?), lecz wtedy jeszcze podchodzono do zagadnienia bardzo ostrożnie, umieszczając zdjęcia w galerii ,,Rysunki i sztuka odnosząca się do przemysłu”. Laur sukcesu należy się odważnym pracownikom Académie des Beaux-Arts, którzy wprowadzili fotografię nie tylko do programu Salonu, ale i na światowe salony, wywołując we Francji, a z czasem i w każdym innym miejscu na Ziemi, gdzie dotarł aparat, burzliwą dyskusję o współczesnych granicach sztuki.
Tendencje do traktowania nowych zdobyczy techniki, jako form artyzmu, istniały od dawna. Jan Bułhak w traktacie ,,Emancypacja fotografii artystycznej w Polsce” użył wyrazu ,,fotografika”, by podkreślić różnice, między zwykłym rzemieślnikiem i ,,morzem rękodzielnictwa zawodowego”, a fotografem, jako artystą, tworzącym wysublimowane dzieła. ,,Fotografika” nie przyjęła się ( jednak pozwolę sobie od czasu do czasu użyć w tekście tego uroczego słowa), ale termin ,,fotografia artystyczna”, jak najbardziej cieszy się uznaniem.
Od 1855 roku, fotografie zdobią pomieszczenia setek galerii. Wystarczy wspomnieć, że prestiżowe Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku, zorganizowało w 2010 roku wystawę ,, Haunted: Contemporary Photography/Video/Performance”, na której pojawiły się zdjęcia tak wybitnych artystów jak Marina Abramowić, czy Andy Warhol. Nieprzerwanie, od wielu lat odbywa się Word Press Photo, czy The Art of Photography Show. Lokalne wystawy jak stale wznawiana The Queen, skupiająca się na brytyjskiej rodzinie królewskiej, albo festiwale typu Asian Students Photography Exhibition, przyciągają rzesze artystów, pasjonatów, kolekcjonerów. Na polskim podwórku też nie brak różnych ekspozycji- Miesiąc Fotografii w Krakowie oraz łódzki FotoFestiwal, prezentują interesujący wybór fotografii artystycznych.
Fotografika inspiruje też filozofów i pisarzy. Kendall Walton przekonuje, iż spoglądamy na fotografię (np.: widząc szczekającego psa) oraz przez fotografię (widząc oczami wyobraźni, jak utrwalony pies szczekał w rzeczywistości), co tworzy nowy, specyficzny rodzaj odbioru. W dodatku uchwycony przez aparat wizerunek wyraża coś, co istnieje ,,tu i teraz” i zawsze jest rzeczywiste, inaczej niż w innych dziedzinach sztuki.# Naomi Rosenblum, w klasycznym dziele ,,Światowa Historia Fotografii”, zdobyła się na podsumowanie sporu o granice sztuki: ,,Trudno wyobrazić sobie współczesną sztukę bez jej alter ego – fotografii. Zrozumieli to dyrektorzy galerii, którzy obecnie jako równe sobie traktują fotografię, malarstwo i dzieła intermedialne.”
Ale i my, jako odbiorcy, bez podszeptów krytyków sztuki, w większości doceniamy ,,malowanie światłem”. Kiedy patrzymy na zdjęcia Eugène Atgeta, w szczególności najsławniejsze, przewrotne i nieco przerażające ,,Avenue des Gobelines”, ciężko nie dostrzec zamysłu twórczego, dobranej stylizacji i przede wszystkim idei- surrealistycznej farsy, żartu z konsumpcjonizmu. Fotografie Jeffa Walla inspirowane są nastrojami społecznymi, lecz także malarstwem, literaturą, w ten sposób, iż artysta portretuje sceny z literatury, czy obrazów, wykorzystując różne techniki montażu. Prace Adama Broomerga i Olivera Chanarina powstawały w najróżniejszych zakątkach świata. Artyści z fotografii dokumentalnej i wojennej uczynili prawdziwą fotografikę, tworząc w trakcie wojny w Afganistanie abstrakcyjny cykl ,,Dzień, w którym nikt nie umarł”, czy ,,Życie po życiu”, redefiniujące sławne zdjęcia Jahangira Razmiego- egzekucję Kurdów w Iranie, tuż po rewolucji Chomeiniego. Są również prace fotograficzne, które wymykają się systematyce naukowej. Portret nie jest zaliczany do kategorii fotografii artystycznej, mimo to ciężko odmówić tytułu dzieła sztuki ,,Afgańskiej dziewczynie”, zdjęciu wykonanemu przez Steve’a McCurry’iego, które w latach 80 obiegło cały świat. 12-letnia dziewczynka emanuje dzikością, zaszczuciem, a przy tym, za sprawą charakterystycznego koloru oczu, wzbudza niepokój. ,,Afgańska dziewczyna”, mimo, że przedstawia tylko sylwetkę człowieka, jest czymś znacznie więcej, niż portretem. Budzi te same emocje, które wywołują mroczne, ale też smutne obrazy Goi.
Fotografio! ¡No pasarán!
Wydawać by się mogło, iż dyskusja nad tym, czy fotografia jest sztuką, zakończyła się w 1993 roku, kiedy zdjęcie Mana Raya, ,,Glass Tears”, zostało sprzedane przez Sotheby’s za kwotę 194,000 dolarów. Nic bardziej mylnego. Po dzień dzisiejszy, tak krytycy, jak i twórcy, mają duże wątpliwości, czy można posadzić fotografię w tym samym elitarnym rzędzie, co malarstwo, rzeźbę, czy grafikę. Wspomniany już David Campany wraz z Davidem Spero, nie raz wyrażali swój niepokój, iż fotografia użytkowa, czy ta związana ze światem mody może zostać podniesiona do rangi dzieła. Spero dodatkowo wskazuje, że artyzm niektórych fotografii zależy od kontekstu np.: podpisu, tekstu do których są ilustracją, czy miejsca w publikacji. Zmiana kontekstu, może pozbawić je cech twórczych#. Filozof Roger Scruton w eseju ,,Czemu fotografia nie jest sztuką?”, traktuje ,,malowanie za pomocą światła” jako działalność która nie ma wartości artystycznych, jest w stanie przedstawić jedynie przedmiot, ale nie jego głębie. Lecz przede wszystkim, według Scrutona, w odróżnieniu od zdjęcia, obraz nie tylko ukazuje to, co jest na nim przedstawione, ale też i sposób, w jaki był postrzegany przez twórcę. Znawczyni sztuki oraz pisarka, Ayn Rand, stanowczo twierdziła, że zdjęcia nie mają nic wspólnego ze sztuką. Zamysł artystyczny, pisała Rand, bazuje na selektywnym wyborze i przetwarzaniu rzeczywistości, na czymś, co określiła mianem ,,visual conceptualization”, podczas gdy zdjęcie to jedynie techniczne utrwalanie przestrzeni, niewymagające takiej kreatywności, jaka zarezerwowana jest dla dziedzin sztuki.# W końcu, sięgając do dalekiej przeszłości, warto wspomnieć o opinii krytyka i historyka sztuki Charles Blanca: ,, fotografia kopiuje wszystko, a nic nie wyjaśnia, jest zatem ślepa na królestwo duszy”. W podobnym tonie wypowiedział się Charles Baudelaire, recenzując wystawę Salon 1859. Poeta wyklęty ze wstrętem wyklął fotografikę: ,, Jest ona żałosną służką sztuki i nauki, zupełnie jak druk i stenografia”.#
Cechą, która w moich oczach może umniejszać znaczenie fotografii, jest przypadkowość. O wykonaniu wartościowego zdjęcia nie zawsze decydują umiejętności, albo sprzęt. Często efekt zależy od szczęśliwego trafu. Sam Matthew Brady mawiał: ,, Nawet najbardziej doświadczeni fotografowie nie są do końca pewni wyników swoich działań.” Równie przypadkowi są w dużej mierze sami fotografowie-artyści, czyli wszelacy ,,tfurcy” (tak, tfurcy, nie Turcy, jak przed chwilą poprawił mnie Word). W końcu każde beztalencie może kupić aparat, robić zdjęcia i retuszować je do woli w tysiącu programach.
W związku z tym, na potrzeby takich wydarzeń jak AIPAD Photography Show New York, ale też z inicjatywy największych domów aukcyjnych oraz galerii, stworzono zasady, określające standardy prac fotograficznych. Aby odbitka mogła nadawać się do sprzedaży, lub prezentacji, jej opis katalogowy powinien zawierać min. podpis autora (ołówkiem grafitowym na odwrocie), sporządzoną bibliografię, raport dotyczący stanu fizycznego, datę stworzenia negatywu i odbitki, czy wzmiankę o wykorzystanej technice. Ilość egzemplarzy podlega limitom oraz wymagane są konkretne wytyczne co do materiału, na którym ma zostać utrwalone zdjęcie.# W Polsce, opracowywaniem standardów zajmują się głównie znawcy sztuki, jak Zbigniew Zegan, czy Jerzy Łapiński. Innym zagadnieniem są tzw. ,,stock photo standars”, odnoszące się do wymagań technicznych, jakościowych. Standaryzacja nie tylko pozwala odsiać ziarno od plew, czyli fałszerstwa i utwory bez wartości od liczących się dzieł, ale również zwiększa zaufanie do pracy- ułatwia wycenę rzeczoznawcom oraz podjęcie decyzji kupna kolekcjonerom.
Fotografio! Quo vadis?
Uchwycony kadr jedynie technicznym zapisem rzeczywistości, czy dziełem? Błahostka, czy poważna sprawa? Dzisiaj nikogo już nie dziwi wynik Andreasa Gursky’ego, którego zdjęcie ,,Rehin II” zostało zlicytowane przez dom aukcyjny Christies za 4,3 mln. dolarów. Mało kto wie, że były prezydent Rosji, Dimitrij Miediejew, wystawił na petersburskiej aukcji charytatywnej Świąteczna Yarmarka fotografię ,, Kremlin of Tobolsk”. Została sprzedana za rekordową kwotę 1,75 mln. dolarów, a krytycy okrzyknęli ją ,,prawdziwym dziełem”. Na wiosennych aukcjach 2012 domu Christies, pojawiło się 344 prac fotograficznych, z czego 82% z nich znalazło nabywców. Ile dla kolekcjonerów znaczy fotografia, pokazuje przykład rosyjskiego funduszu Fotoeffect, posiadającego w swoich zbiorach zdjęcia wartości około 500 mln. dolarów.#
Granicy między dziełem i nie-dziełem już od dawna nie wyznaczają filozofowie, tylko popyt, a popyt na sztukę kreuje moda, poczucie estetyki, koniunktura oraz to, kto się z kim lubi i kto się z kim czubi w polityce. Mimo to, debata, czy fotografia jest sztuką, czy też nie, powinna trwać, dopóki ludziom będzie chciało się sięgnąć po aparat. Każdy dyskurs, tym bardziej krytyczny, rozwija, a nie ma chyba nic ważniejszego dla sztuki, niż nieustanny marsz naprzód u boku jej panów- ludzi.